środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 3

- Jeesica! - usłyszałam krzyki mojej matki z dołu. Wzięłam telefon z półki sprawdzić która godzina - 8 rano. Boże czego ona ode mnie chce tak wcześnie. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam do salonu. Stanęłam w progu i obserwowałam zdenerwowaną matkę która czegoś szukała.- Co jest? - spytałam. Matka gwałtownie odwróciła się w moją stronę.
- Nie widziałaś może takiej grubej, czarnej teczki? Miałam ją tutaj na stoliku i nie mam pojęcia gdzie ona jest.
- Poczekaj, chyba ją widziałam. - Odwróciłam się na pięcie i poszłam na górę, skierowałam się w stronę pokoju mamy. Otworzyłam drzwi i podeszłam do komody. No tak, moja mama jak zwykle zakręcona, teczka leżała na komodzie. Wzięłam ją do ręki i zeszłam do salonu.
- Proszę - podałam jej teczkę - była u ciebie w pokoju.
- och, dziękuje. 
- Spoko. - weszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Mama weszła za mną.
- O której wczoraj wróciłaś? - Odwróciłam się w jej kierunku, popijając wodę. 
- O 3. Jest tu też Malia i Matt. 
- Ok. Zrób im jakieś śniadanie, na pewno będą głodni. - wstała z krzesła. W drzwiach odwróciła się jeszcze w moją stronę. - Jessica, przepraszam za wczoraj. Nie powinnam była się na Ciebie złościć. Wiem, że Ci ciężko w końcu byliście razem dwa lata i nie powinnam Ci nawet mówić że masz go przepraszać. Jay to dupek, pamiętaj. Jesteś dla mnie najważniejsza i twoje szczęście stawiam na 1 miejscu. - Zatkało mnie, dosłownie. Stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. W końcu ruszyłam się, poszłam w stronę mamy i mocno ją przytuliłam. 
- Dziękuje. - odsunęłam się kawałek i zobaczyła w oczach mamy łzy. - Mamo, nie płacz proszę Cię - uśmiechnęła się i przytuliła mnie jeszcze mocniej.
- Przepraszam córeczko, za wszystko.
- Ja też przepraszam. Wiem, że czasami jestem wkurzająca. - zaśmiałyśmy się.
- Kocham cię córciu, pamiętaj. - ucałowała mnie w czoło. 
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Dobrze ja już idę, mam załatwienia na mieście. Powinnam być wieczorem. Paa. - zawołała i zamknęła drzwi. Co to do cholery było? Tego się nie spodziewałam. Jednak cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniłyśmy i teraz będzie tylko dobrze.

***

Robię właśnie śniadanie dla śpiochów. Nawet nie chcę wiedzieć jakiego będą mieć kaca. Skończyłam smażyć naleśniki. Posmarowałam je nutellą i ułożyłam na trzech talerzach dla siebie i przyjaciół, nalałam soku do szklanek i wzięłam jeszcze tabletki. Weszłam powoli na schody uważając aby przypadkiem nie wywalić jedzenia a z moim szczęściem było to możliwe. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i powoli weszłam do niego. Położyłam tace z jedzeniem na półce. Nie musiałam ich długo budzić, kiedy tylko powiedziałam słowo 'naleśniki' i 'tabletki' od razu się przebudzili na co się zaśmiałam. Podałam im tace i sama weszłam pod ciepłą kołdrę. 
- Jak się spało? - popatrzyłam na nich.
- Doobrze, muszę tu częściej nocować. Nie dość że masz baaardzo wygodne łóżko to jeszcze robisz przepyszne naleśniki! - ekscytował się Matt. Wybuchnęłam śmiechem. - no co?
- Nic, nic. Zapraszam - wyszczerzyłam się. Przez chwilę jedliśmy w ciszy, ale przypomniałam sobie o porannej rozmowie. - Nie uwierzycie co się dzisiaj stało! - odłożyłam talerz na półkę i usiadłam po turecku patrząc na przyjaciół.
- Co takiego? - spytała Malia. 
- Rozmawiałam z mamą i przeprosiła mnie, powiedziała że Jay to dupek i że jestem dla niej najważniejsza. Nigdy mi czegoś takiego nie powiedziała, dlatego jestem tak zdziwiona. W dodatku prawie się tam rozpłakała. Ja nie wiem co się z nią stało - uśmiechnęłam się lekko. - Ale ciesze się że w końcu się przeprosiłyśmy i pierwszy raz nie kłócimy się.
- To wspaniale - wykrzyknęła Malia - Tak się cieszę! - przytuliła mnie mocno. 

Przyjaciele byli u mnie jeszcze 2 godziny, rozmawialiśmy o nadchodzących wakacjach, postanowiliśmy, że wyjedziemy na tydzień do Nowego Jorku. Bardzo się cieszę, bo nigdy nie miałam okazji odwiedzić tego miasta. Byłaby to świetna odskocznia od wiecznie zimnego i ponurego Londynu. 
Posiedziałam jeszcze chwilę w łóżku i postanowiłam w końcu z niego wstać. Nie mam zamiaru przesiedzieć całego dnia w domu, zwłaszcza że dzisiaj była piękna pogoda! Podeszłam do szafy i wybrałam z niej ciuchy. Weszłam z nimi do łazienki i przebrałam się. Umyłam zęby i twarz, zrobiłam lekki makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone. Popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami od Christiny Aguilery. W pokoju założyłam okulary, ubrałam kremowe baletki, do kieszonki wsadziłam mojego iPhone i pieniądze. Zeszłam na dół, zgarnęłam klucze z lady i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę pobliskiego parku. 



Szłam powoli obserwując ludzi którzy śpieszą się do pracy, dzieci biegające wokół drzew i starszych ludzi trzymających się za ręce. Uśmiechnęłam się na ten widok, było to strasznie słodkie. 
- Jess! - ktoś złapał mnie za ramię, odwróciłam się gwałtownie, tak się zamyśliłam że nawet nie usłyszałam jak Em mnie woła. 
- Hej Emily! - przytuliłam ją mocno.
- Wołam Cię już od 5 minut, myślałam że mnie unikasz 
- Przepraszam, zamyśliłam się i nie słyszałam jak mnie wołałaś - uśmiechnęłam się lekko.
- Tak sobie myślałam że może poszłybyśmy się przejść? Jeśli nie masz już jakiś planów na dzisiaj.
- Nie, nie mam żadnych planów. 
- To świetnie. - uśmiechnęła się. 

Nie miałyśmy konkretnego miejsca do którego pójdziemy. Chodziłyśmy po całym Londynie, cały czas rozmawiałyśmy, tematy do rozmów nigdy się nam nie kończyły. Weszłyśmy do Starbucksa, zamówiłyśmy sobie kawę i ruszyłyśmy w dalszą drogę. 
- Em! Tam jest foto budka, chodź - pociągnęłam ją w tamtą stronę. Emily przez całą drogę się śmiała, zresztą tak samo jak ja. Weszłyśmy do środka i robiłyśmy głupie miny. Kiedy skończyłyśmy, wyszłyśmy i odebrałyśmy nasze zdjęcia. Zrobiłyśmy dwie odbitki tak że każda z nas miała pamiątkę.



***

Do domu wróciłam o 20,  przez cały ten czas byłam z Emily. Świetnie się bawiłam i na pewno kiedyś to jeszcze powtórzymy. 
Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Ściągnęłam baletki i poszłam do kuchni, tam siedziała mama i czytała gazetę. 
- Hej - powiedziałam i nalałam sobie soku do szklanki. 
- Hej - uśmiechnęła się. - gdzie byłaś?
- Byłam na mieście z Emily. - odłożyłam szklankę do zlewu i usiadłam przy stole.
- Emily Fields? - od razu na mnie popatrzyła.
- Tak. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie dzisiejszego dnia.
- Umm, ok. 
- Co jest?
- Nic, nic. Tylko po prostu słyszałam że ona jest lesbijką - popatrzyła na mnie podejrzliwie - Ale ty chyba..
Nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Nie, mamo, nie jestem. Em jest moją koleżanką i chyba mogę się z nią od czasu do czasu spotkać.
- Tak, tak. Ale martwię się o Ciebie 
- Nie masz się o co martwić. - Wstałam od stołu. -Idę do siebie. Jestem strasznie zmęczona a jutro jeszcze muszę wcześniej wstać. Dobranoc, mamo. - Poszłam do swojego pokoju. ściągnęłam z siebie ciuchy i poszłam pod prysznic. Umyłam się szybko, ubrałam czystą bieliznę i czarny top, włosy związałam na czubku głowy. Położyłam się do łóżka, zgasiłam lampkę i od razu zasnęłam.

1 komentarz:

Life is brutal, bitch pisze...

Zostałaś nominowana do Liebster Awards
Gratuluje!
Więcej info na
http://upadla-i-lowcy.blogspot.com/